Kolumbia – początek
Po ponad 15 kontrolach i po 2 zrzutkach na państwowych funkcjonariuszy Wenezueli trafiamy do Kolumbii . Znowu przeskok cywilizacyjny, nowe ładne autobusiki i ulice czyste.Pierwsza miejscowość to punkt tranzytowy do parku Tayrona . W miasteczku jest dobre zaplecze turystyczne i całkiem ładne plaże, ale nas ciągnie do karaibskich widoczków. Wejściówka do parku nie jest tania, ale pozwala spędzić 4 dni na jego terenie. Park zorganizowany rewelacyjnie , wzdłuż drogi na drzewach hasają małpy, a w trawie buszują kolorowe jaszczurki. Pierwszy nocleg na kempingu blisko plaży, ale szału nie ma. Liczymy że Playa Piscina będzie tak szałowa jak reklamują lokalsi . Rankiem zbieramy obozowisko i ruszamy . Po około pół godziny oczom naszym ukazuje się rajska plaża . Woda –kryształ, bialutki piasek i palmy koło wody. Teraz najtrudniejsza cześć.: musimy plażować Woda tak kusi, że nie czekam, od razu do wody. Płynę sobie spokojnie oglądając rybki kiedy nagle widzę jak tuż koło mnie przepływa wielki żółw . Mało się nie zachłysnąłem wodą . Chwilę popływałem za nim przybiłem z jego tylną łapą piątkę i lecę po Grażynę . Grażyna raczej nie chętna do kąpieli kiedy usłyszała o żółwiach nie zważając na fale pomknęła ich szukać . Kolorowe rybki to niech się schowają , spokojne i taneczne ruchy żółwi przyciągają jak magnes. I tak czas poleciał jak z bata i musimy ruszać na kemping . Nowy nocleg totalnie turystyczny , dookoła palmy , więc o kokosy łatwo . Po puszce odgrzewanego chili wciągnęliśmy dwa kokosy jako deser. Rankiem następnego dnia ruszamy dalej , szlakiem koni jucznych idziemy do drogi głównej skąd chcemy złapać autobus . W pewnym momencie kiedy przechodziliśmy przez dżunglę spotkaliśmy się oko w oko z lokalnymi Indianami , sam nie wiem kto był bardziej zdziwiony.
Film.: Pływanie z żółwiami
Witaj w Dżungli
Poza światem
Niespodzianka w lasku – Indianie