Z Rio Napo do Amazonki
Wioska w Peru ma wspaniały urok . Malutka po środku lasu deszczowego. Mała dziewczynka rankiem sprzedawała awokado. Tutaj wszyscy się znają i witają z nieznajomymi. Kiedy sączyliśmy piwo na ganku sklepu zaczepił nas lokalny dentysta i potwierdził, że los nam sprzyja . Od dwóch miesięcy żaden statek z dołu rzeki nie zawinął do portu, ale w piątek przypłynie . W końcu mamy alternatywę jak nasz Kapitan zmieni zdanie . Jest szansa na zrobienie trasy według planu. Normalnie statki zawijają tu 2-3 razy w miesiącu i szansa trafienia jest dość mała, ale nam się znowu udaje . Na razie czekamy na ranek kiedy powinien pojawić się nasz Kapitan. Teraz możemy wyskoczyć do dżungli, która otacza naszą wioskę. Lasek faktycznie dość gęsty i mokry więc po krótkim spacerze wracamy. Rano z daleka widzimy barkę płynącą od strony Ekwadoru. To nasz kapitan zawija na przeciw legły brzeg . Jeszcze w ciągu dnia spotykamy go w wiosce i ustalamy plan naszego załadunku . Na pokład mamy się dostać w tajemnicy – podwiezie nas lokals na swojej łódce.
No i stało się jesteśmy pasażerami barki wiozącej piwo. przed nami parę dni po Rio Napo na barce z kapitanem, który jest jak firma handlowa.: za paliwo kupuje banany, kury, kaczki i co popadnie . Tutaj jest on jak pływająca stacja benzynowa. I choć ten transport był droższy od standardowej lanchi to to co przeżyliśmy to jest warte każdych pieniędzy. Byliśmy w wiosce pośrodku świata gdzie nawet w programach telewizyjnych nie pokazują , widzieliśmy prawdziwe życie w dopływie Amazonki. Ale nie będę obrastał w piórka to była tyko taka podwózka.przez dzikie tereny Amazonii
Nasz transport
Dziś dostaliśmy deser od kapitana – przepyszne małe banany
I wiadomo co na obiad – tu jest dzień świstaka – tylko kura, ryż i banany. I tak codziennie
Dzieci wracają ze szkoły
Written
on 10 września, 2014