Archive for Wrzesień, 2014

Z Rio Napo do Amazonki

Wioska w Peru ma wspaniały urok . Malutka po środku lasu deszczowego. Mała dziewczynka rankiem sprzedawała awokado. Tutaj wszyscy się znają i witają z nieznajomymi. Kiedy sączyliśmy piwo na ganku sklepu zaczepił nas lokalny dentysta i potwierdził, że los nam sprzyja . Od dwóch miesięcy żaden statek z dołu rzeki nie zawinął do portu, ale w piątek przypłynie . W końcu mamy alternatywę jak nasz Kapitan zmieni zdanie .  Jest szansa na zrobienie  trasy według planu. Normalnie statki zawijają tu 2-3 razy w miesiącu  i szansa trafienia jest dość mała, ale nam się znowu udaje . Na  razie czekamy na ranek kiedy powinien pojawić się nasz Kapitan. Teraz możemy wyskoczyć do dżungli, która otacza naszą wioskę.  Lasek faktycznie dość gęsty i mokry więc po krótkim spacerze wracamy. Rano z daleka widzimy barkę płynącą od strony Ekwadoru. To nasz kapitan zawija na przeciw legły brzeg . Jeszcze w ciągu dnia spotykamy go w wiosce i ustalamy plan naszego załadunku . Na pokład mamy się dostać w tajemnicy – podwiezie nas lokals  na swojej łódce.

No i stało się jesteśmy pasażerami barki wiozącej piwo. przed nami parę dni po Rio Napo na barce z  kapitanem, który jest jak firma handlowa.: za paliwo kupuje banany, kury, kaczki i co popadnie . Tutaj jest on jak pływająca stacja benzynowa. I choć ten transport był droższy od standardowej lanchi to to co przeżyliśmy to jest warte każdych pieniędzy. Byliśmy w wiosce pośrodku świata gdzie nawet w programach telewizyjnych nie pokazują , widzieliśmy prawdziwe życie w dopływie Amazonki. Ale nie będę obrastał w piórka to była tyko taka podwózka.przez dzikie tereny Amazonii

Nasz transport

P1170840P1170886P1170891P1170897P1170898P1170921P1170924P1170931P1170934P8191595_1170943

Dziś dostaliśmy deser od kapitana – przepyszne małe banany

P8191605_1170966_1170971_1170976P1170982P1170989_1180001_1180004_1180010_1180012

P8191609_1180020_1180022

I wiadomo co na obiad – tu jest dzień świstaka – tylko kura, ryż i banany. I tak codziennie

P8191613_1180032_1180033P8191616_1180049P8191622

Dzieci wracają ze szkoły

_1180057P8191624_1180072_1180075_1180077_1180089_1180090_1180096_1180097_1180105_1180109P8201630_1180111_1180121_1180122_1180125_1180129_1180138_1180151_1180166_1180167_1180170_1180179P8201645P8201650_1180193P8201656_1180201P8201671_1180210_1180211_1180228_1180239_1180251P1180255_1180256_1180267_1180276_1180277_1180282_1180304P8211708P8211709_1180320_1180337_1180344P1180345_1180355_1180356P8211733P1180363P1180373

Rio Napo

Ach, jak się człowiek naogląda  programów w telewizji , naczyta książek to mu po głowie chodzą różne pomysły. Tak było i tym razem . Tylko czemu  jak ktoś pojedzie pomiędzy parę drzew to pisze jakby odkrył nową planetę ?

Ale to wyjaśnię przy innej okazji. Teraz pora na realizację pomysłu . Według wielu to będzie wyprawa przez najdziksze rejony ziemi , dla mnie tylko droga z większą ilością niewiadomych. Planujemy przepłynąć szmat drogi z miejscowości Coca w Ekwadorze do Manaus w Brazylii, coś około 3000 km. To dalej niż z Warszawy do Portugalii . W internecie są opisy podobnych przedsięwzięć, tylko, że tutaj wszystko jest loterią. Start.: Z Coci prawie cudem udaje się nam załapać statek do granicy. Cudem, bo z powodu fiesty na rzece wszystkie bilety wyprzedane i łapiemy się na dodatkowy kurs . Tutaj nie ma dróg. Jedyny transport to rzeka.  Ludzie, towary, paliwo wszystko pływa po rzece . Tutaj nikt nie marzy o nowym samochodzie. Prawdziwy hit to porządna łódka z potężnym silnikiem. Nasza łódź to mała menażeria . Są ludzie , zwierzęta i towary . W ciągu 8 godzin wśród śmiechu i śpiewu pasażerów dobijamy do Nuevo Rocafuerte. Teraz to już liczymy na fart . Wynajęcie łodzi do Peru jest  dla nas za drogie. Możemy liczyć na lokalsa, który łaskawie weźmie nas na swój statek. Ale najpierw nocleg . Przechodzimy wszystkie hostele w mieście. Ceny zaporowe , i do tego właściciel jednego z nich  zapewnia mnie że do niego wrócimy . Pewnie nie spotkał nikogo z Polski, bo lekko się zdziwił jak zanocowaliśmy w namiocie na przeciw kapitanatu portu. Namiot stoi, no to na miasto . Miasteczko małe ( to mało powiedziane) dwie knajpy i trzy sklepy . Knajpę minęliśmy szybko bo tylko piwo mieli , wpadamy do sklepu . Zanim  kupiliśmy piwo  facet na ganku zaczął nas częstować swoim . Co zrobić, przysiedliśmy się do niego i od piwa do piwa, słowa do słowa  załatwiliśmy sobie następny transport, który ma być do Mazan, czyli mały skok przed Iqutos. Transport na barce pełnej piwa . Termin wyjazdu rano . Poczekamy – zobaczymy .  Rankiem zwijamy namiot i czekamy. Pojawia się kapitan i pojawiają się problemy – papierów odprawy nie ma, może będą za godzinę, a może za dzień . Kapitan boi się też nas zabrać, coś o przemycie gada . Nic to. Postanawiamy poczekać .Koło drugiej znów pojawia się  kapitan i potwierdza, że dziś pewnie nie wypłynie, ale ma dla nas transport do Patoja w Peru i tam mamy na niego zaczekać . Dla mnie super. Kolejny skok do zrobienia . I tu uwaga – gdybym był boso i w telewizji to teraz napisał bym tak : Przez najdzikszy rejon świata , drewnianą dłubanką prowadzoną przez indiańskiego przemytnika odbyliśmy podróż w stylu jakim nawet trudno zobaczyć w NG . Chyba przez ostatnie miesiące zrobiłem się odporny na zdziwienia. Teraz pomiędzy Ekwadorem i Peru popłyniemy Pekepeke , małą dłubanką z przemytnikiem . Choć na oko łódka nie budzi zaufania to jest dość szybka i bardzo stabilna. Płyniemy zatrzymując się przy różnych chałupach.: a  to zostawi jakiś pakunek , a  to kupi ryby , albo załaduje na przemyt kilkaset litrów paliwa.  Kiedy dopływamy do miasta w Peru nagle dłubanka staje, a nasz kapitan zarządza przekładanie ładunku , a dokładnie przykrywa naszymi plecakami beczki z benzyną . I tak zaczynamy przygodę z przemytem i do tego jeszcze zostaje zwerbowany do wyładunku tej benzyny.

P8161488P1170699P1170702_1170723P1170728_1170729P1170731_1170738_1170752_1170754P1170765P1170786P1170793P1170801P1170821P1170823P1170825P1170828P1170838P8171507P8171511P8171517P8171518P8171521P8171543P1170851P8171562P8171590P1170859P1170863P1170867P1170869P1170881P1170901_1170962

Historia pewnej torebki–Komiks

W czasie podróży okazało się, że Grażyna ma węża w kieszeni, więc o nowej torebce (które zbiera) nie chce słyszeć.

P1180744

Nie pozostało mi nic innego jak zabrać się samemu za zrobienie torebki.

P1180723P1180725P1180726

Tylko małpy się mocno dziwiły co ja wyprawiam

P1180748

Robota nie szła, a do tego dopadł mnie leniwiec , więc z torebki nici.

P1180715

Rozwiązanie Konkursu

A oto rozwiązanie konkursu :Rozwiązanie        To jest Torebka

Amazonia statkami

No i się udało prawie 3000 km. Przez dzikie tereny Rio Napo i Amazonki. Płynęliśmy 7 różnymi statkami przez 14 dni. Poczynając od standardowych statków transportowych , przez przemytnicze dłubanki peke-peke  do barek towarowych. Biegałem za motylami w miejscu gdzie białego nie uświadczysz. Przygoda, która mogłaby urosnąć do niesłychanej opowieści o dzikich plemionach i zapomnianym świecie.W następnych wpisach postaram się tą podróż w miarę szczegółowo opisać

 

 

Trasa statkami
Trasa statkami

Konkurs

Do dnia dzisiejszego nie padła prawidłowa odpowiedź . Więc z końcem tygodnia rozwiązanie.

Obrazek

Spóźniony artykuł o Nowym Roku

Nowy Rok

Quito–stolica

Jak cały Ekwador dla mnie stolica zachwycająca . Ludzie uprzejmi i pomocni . Super miejsce na odreagowanie po Boliwii i Peru. Samo miasto ma kolekcję zabytków i wyznaczony dla turystów równik. Nie znamy żadnego rytuału przekraczania równika na lądzie, więc śmiało idziemy. Co prawda GPS pokazuje, że równik jest nie co dalej , więc na wszelki wypadek idziemy  poszukać tego satelitarnego.  Nie sprawdzaliśmy czy da się ustawić jajko w pionie, bo Kolumb dawno znalazł sposób na zrobienie tego w dowolnym miejscu na ziemi.

P1170599P1170604P8131442P1170611P1170612P8131447

Według GPS to tu biegnie 0

P1170628P8131452P8131461P8131464P8131473P1170643P1170646P1170649P1170650P1170666P1170669P8141481

Taka latyno amerykańska kawa ze śmietaną – Kawa z mlekiem to kubek mleka i dzbanuszek kawy

Wulkan – drugie podejście

Tym razem nie spodziewamy się żadnych efektów . Dawno wygasły , zalany wodą , ale stanowi ciekawą atrakcję na prawie 4000 m. Planowaliśmy trekking po okolicznych wioskach, ale silny i zimny wiatr wybił nam to z głów.

P1170558P1170561P1170578P8111429P8111432o  Spędzimy jedną noc nad kraterem i uciekamy dalej.

Bańo czyli w poszukiwaniu wulkanu

Zawsze chciałem zobaczyć erupcję wulkanu – zobaczyć i to przeżyć . Tutaj w Ekwadorze jest dość aktywny wulkan postanawiamy odwiedzić go i poczekać chwilę może się zdecyduje. Parę dni przed naszym przyjazdem dał ładny pokaz, więc mamy małą szansę na  powtórkę. Parę dni spędzamy w miejscowość na południe od Banio, potem ruszamy do wioski pod samym wulkanem.Niestety niskie chmury i leniwość wulkanu pozbawiają nas spektaklu. Wulkan wyrzucał tylko słup dymu i popiołu ledwo widoczne przez chmury. Zaliczamy jeszcze objazd wodospadów i wizerunku Chrystusa w skale i lecimy dalej.W mieście popularny jest sok świeżo wyciskany z trzciny cukrowej i cukierki wyrabiane na ulicy . Wyrabiany  to nie właściwe słowo. Tak w zasadzie wyciągany na drewnianym kołku wbitym w futrynę sklepu.

_1170421P1170423

Wyciąganie cukierków

P8091394P1170436P8091402P1170439

Widoczna tylko z jednej strony – ale dość wyraźnie

P1170459P1170479_1170507P8101418P1170535